Alpina Alpiner TOPR – zegarek dla ludzi niezwykłych i książka: „TOPR. Żeby inni mogli przeżyć”

Alpina TOPR

W 2019 roku Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe obchodzi 110 rocznicę swojego istnienia. Na tę okoliczność szwajcarska marka Alpina wyprodukowała specjalny, dedykowany tej organizacji pożytku publicznego zegarek.

Część dochodu ze sprzedaży tych limitowanych do 199 sztuk zegarków Alpina Alpiner Quartz TOPR Limited Edition będzie przekazane na wsparcie TOPR.
Do każdego sprzedawanego zegarka dołączona jest także książka Beaty Sabały – Zielińskiej zatytułowana „TOPR. Żeby inni mogli przeżyć”

Na naszym profilu społecznościowym będziemy zamieszczać odwołania do wybranych, ciekawych fragmentów tejże książki, lub innych ważnych zdarzeń związanych z TOPR. Może czasami uda się nam też odwołać się do pomiaru czasu, zegarków, albo zegarka TOPR.
W każdym razie będziemy się starali.

Zaczynamy!

Godzina u żony TOPR-owca

Wiadomo, że czas może się dłużyć i może uciekać zbyt szybko. Godziny żony TOPR-owca, który poszedł na akcję mogą być bardzo, bardzo długie. Godziny w stanie zagrożenia i bez wiedzy co się dzieje są jeszcze dłuższe.
Firma Alpina chce, by zegarki dedykowane TOPR mierzyły szczęśliwy czas – czas upływający w bezpieczeństwie i radości.
Trudno. Niech umyka szybko, ale niech pozostaje w naszej pamięci jako największa radość.

Alpina__ksiazka_TOPR
Alpina wspiera książkę o TOPR

O długich godzinach żony TOPR-owca kilka słów z książki Beaty Sabały-Zielińskiej „TOPR. Żeby inni mogli przeżyć” .

„…Pamiętam katastrofę naszego śmigłowca w 1994 roku. Tego dnia poszliśmy z Włodkiem Cywińskim wytyczać zmianę szlaku na Rysy — wspomina Adam Marasek. — Wiele godzin byliśmy poza zasięgiem, o katastrofie dowiedzieliśmy więc dopiero po zejściu do schroniska w Morskim Oku. Ale całe Zakopane wiedziało o wypadku, w tym moja żona, która nie mogła się do mnie dodzwonić. Nie miała pojęcia, gdzie jestem, jakie miałem plany i czy przypadkiem nie było mnie w śmigłowcu. Te kilka godzin, zanim się odezwałem, było dla niej gehenną. Ale nie suszyła mi za to głowy, bo nasze żony wiedzą, na czym polepa za praca. Co nie znaczy, że jest im z tym łatwo…”

Wieczko zegarka Alpina TOPR
Wieczko zegarka Alpina TOPR

NIE dla nagród za wypełnianie obowiązków!

Ministerstwo Zdrowia przyznało 280 odznak honorowych dla uczestników jednej z największych w historii Tatr akcji ratunkowej po burzy w okolicach Giewontu.
– taką informację możemy zobaczyć w serwisach informacyjnych
Nagród nie odebrali ratownicy TOPR!

Zgodnie z przekazem ich szefa – Naczelnik TOPR, Jana Krzysztofa:

„Podziękowaliśmy za propozycję, uznając, że te działania leżały w typowym dla nas zakresie obowiązków”.

Mamy jasność, mamy przykład odpowiedzialnego, honorowego podejścia do swoich obowiązków!
Szkoda tylko, że w innym miejscu możemy znaleźć notkę: „Smutna prawda o zarobkach ratowników TOPR”.
Dobrze, że chociaż mają fajne zegarki!!!

Żeby „WIECZNIE ŻYWY”… przeżył!

Lenin i TOPR

„Lenin wiecznie żywy” – to hasło, które głosili komuniści przez długi okres po śmierci „Wodza rewolucji”. Właściwie do samej „Pieriejstrojki”.
Takie hasła były także głoszone w Polsce – manifestowane choćby w trakcie pochodów pierwszomajowych.

Jak się okazuje, by Lenin przeżył zwykłą górską wycieczkę w Tatrach, konieczna była interwencja TOPR!

TAK!

W książce Beaty Sabały – Zielińskiej „TOPR. Żeby inni mogli przeżyć” jest następujący fragment udowadniający to twierdzenie:

„Jest czerwcowy poranek 1914 roku. Znany nam już Stanisław Gąsienica-Byrcyn, świetny przewodnik i ratownik TOPR-u, prowadzi w Tatry wycieczkę gimnazjalistów z Nowego Sącza. Marszruta zakłada przejście przez Zawrót do Pięciu Stawów, a potem dojście do Morskiego Oka. Warunki w górach są jednak fatalne. Wysoko w Tatrach wciąż trzyma zima, szlaki są zasypane i oblodzone, zmienia więc plany, kierując grupę na południowy trawers Świnicy. Na przełęczy zarządza wyczekiwany odpoczynek, lecz, co okaże się za moment, nie wszystkim przyjdzie złapać oddech. Ledwo grupa wpada w błogi letarg, gdy od Zawratu daje się słyszeć wołanie o pomoc.

Toprowiec natychmiast staje w gotowości, a kierownik wycieczki, Florian Wiliński, decyduje się zwolnić go na chwilę z obowiązków przewodnika, by mógł pełnić ratowniczą powinność. Rusza więc na pomoc w honorowej asyście uczestniczącego w wycieczce aptekarza, magistra Bączkowskiego, oraz kilku rosłych chłopców, potrzebnych do ewentualnej ewakuacji ratowanych.

Pół godziny później ekipa wraca, cała i zdrowa, prowadząc dwóch przemoczonych, przemarzniętych, ale ocalonych turystów. A właściwie spacerowiczów, bo jak wspomina Wiliński: „Nie mieli ze sobą nawet najlichszego ekwipunku wycieczkowego, nawet torby czy plecaka ani choćby kawałka chleba”.

„Malinowski, poseł do Dumy”, przedstawił się pierwszy z uratowanych, wylewnie dziękując za pomoc, podczas gdy drugi mruknął tylko „Uljanow”, patrząc spode łba na swoich wybawców.
Panowie, jak się okazało, wpadli w oblodzoną skalną grzędę Zawratu, w której, gdyby nie pomoc, niechybnie by zginęli.

Wiliński mówi wprost: „ O wyjściu o własnych siłach nie mogło nawet być mowy, nic innego nie mogli uczynić, tylko stać cierpliwie, a lodowata woda ze zwisającego nad nimi lodu ściekała na nich. Nietrudno odgadnąć, jaki byłby ich los, gdyby zostali w tym położeniu choćby przez jedną noc, gdyż wówczas w nocy panował jeszcze mróz.

Wyciągnięcie ich na linach z tej czeluści było nadzwyczajnym, szczęśliwym przypadkiem, w tych czasach bowiem w Tatrach, w początku czerwca żywego ducha, jak się to mówi, nie spotykało się!

W ten sposób mój ojciec osobiście przyczynił się do rozwoju komunizmu! — przyznaje Kazimierz Gąsienica-Byrcyn, dodając pół żartem, pół serio, że to był chyba jedyny przypadek w historii TOPR-u, kiedy ratownik miał poważne wątpliwości, czy aby dobrze zrobił, udzielając pomocy. — „Kiebyk wiedział, że to Lenin, to by były inne losy Europy!”, mawiał ojciec z uśmiechem,…”

Pamiętam, że w szkole podstawowej w podręczniku do nauki języka rosyjskiego było opowiadanie o Leninie, który… naprawiał zegar.
Na szczęście zegarek Alpina Alpiner TOPR z Leninem nie ma nic wspólnego!